Wymagania, oczekiwania – kryzys 25 latka…

Czasami posty powstają pod wpływem chwili i impulsu. Potrzebowałam tylko odpowiedniej playlisty.

Od dawna czuję, że coś nie jest w porządku. Mam takie dni, kiedy jedyne na co mam ochotę to zakopać się w kołdrze i nie wychodzić z łóżka. Myślałam, że po prostu jestem zmęczona. Nocki w pracy, problemy ze spaniem… .

Niedawno przyjaciel podesłał mi artykuł (KLIK) mówiący o kryzysie ćwierćwiecza. Uwierzcie mi pomyślałam, że to kolejna bzdura – wymyślona przez „amerykańskich naukowców”. Ale poczytałam, znalazłam trochę więcej informacji, i czas przyznać otwarcie: mam kryzys…

Wszystko zaczyna się wcześniej. Idziecie na studia i zaczynacie snuć plany, co stanie się po nich. Oczywiście, że tak robiłam. Myślałam, że jak już skończę studia, zdobędę wymarzoną pracę, będę miała cudownego faceta i bajka będzie trwać. Życie weryfikuje nasze plany.

Ale z każdej strony jesteście bombardowani pytaniami: gdzie chcesz pracować? Co chcesz osiągnąć? Kiedy weźmiesz ślub? A co z dziećmi?

Moim skromnym zdaniem wszystko zaczyna się bardzo powoli i niewinnie. Odkładacie plany, zobaczycie „jak to będzie później”.  Ale kiedy to „później” nadchodzi – zostajecie z niczym. Moje własne doświadczenie? Miałam ogromne plany względem siebie, wierzcie lub nie. Po licencjacie wiedziałam, że chcę studiować dalej i zdobyć tytuł magistra. Wtedy też postanowiłam, że stanę się bardziej samodzielna i pójdę do pracy. Pracowałam po 12 godzin – w tygodniu, w weekendy – jeżeli w weekend nie byłam w pracy, to jechałam na zajęcia na uczelni. Było ciężko, ale nie narzekałam. To moje ciało w pewnym momencie powiedziało dość. Podjęłam chyba jedną z najtrudniejszych decyzji w moim życiu – po obronieniu tytułu magistra wyjeżdżam do Paryża.

Tam miałam zacząć od zera budować swoje nowe życie. Chciałam tam dalej studiować, znaleźć pracę. Czy drugi raz podjęłabym taką decyzję? Nie wiem. Czy żałuję tego, że wyjechałam na osiem miesięcy? Nie. Wiele się tam nauczyłam. Także o samej sobie. Nie było łatwo. Wylałam morze łez. Z tęsknoty, czasami strachu czy bezsilności. I dobrze wiem, że sporo osób, które są teraz poza granicami, bez kogoś bliskiego, walczą z tym samym. Czasami wydaje mi się, że okłamywałam samą siebie. Nakładałam maskę z uśmiechem i twierdziłam, że wszystko jest w porządku. Ciężko było się przyznać przed samą sobą, że trzeba się poddać i wrócić. Długo z tym walczyłam. Musiałam się przyznać do porażki. Ale ostatecznie – patrząc na wszystko czego doświadczyłam – czuję się nieco silniejsza.

Kiedy wróciłam do Polski (a niebawem minie rok od tego momentu) nie mogłam się odnaleźć. Niby czułam się dobrze, bo znowu byłam wśród bliskich mi osób, znalazłam pracę…i miłość. Wydawałoby się, że więcej do szczęście nie jest mi potrzebne – ale jednak czuję, że czegoś mi brakuje. Jestem jak każdy z Was. Obserwuję i przeglądam internet. Widzę te idealne ciała na Instagramie, magiczne wyjazdy – oczywiście, że też tak bym chciała. Ale to wszystko wpędza w jeszcze większy dół.

Zawsze chcieliście sprawić, żeby Wasi rodzice byli z Was dumni. Robiliście wszystko, żeby im zaimponować. I nie mówcie mi, że tak nie jest – sama tak robiłam. Moi zawsze mi powtarzali, żeby spełniać swoje marzenia, i przede wszystkim wierzyć w siebie. Nigdy nie wierzyłam i do dzisiaj mam z tym ogromny problem.

Na pytanie: co chciałabyś robić w swoim życiu? Albo: gdzie widzisz siebie za 5 lat? Odpowiem: nie wiem. Nie mam pojęcia. Zgubiłam gdzieś cel i sens. Nie chcę, żeby to był jakiś dołujący wpis, i żebyście pomyśleli, że wpadam w depresję. Po prostu trochę się pogubiłam. Chcę znaleźć to czego tak bardzo mi brakuje. Tylko jeszcze nie wiem co „to” jest 🙂

Nasi rodzice w naszym wieku mieli już dzieci, założyli rodzinę. Dla nas w chwili obecnej liczy się kariera i to najlepiej taka, którą będziemy się mogli pochwalić w internecie, bo: „Kasia nie ma tak dobrze, jak ja”. Chyba to przeraza mnie najbardziej. Czasami mam wrażenie, że nie mam czym się  „pochwalić”.

Przede wszystkim trzeba trochę zmniejszyć oczekiwania względem siebie. Musze znaleźć sobie coś, czemu całkowicie się poświęcę. Co będzie mi sprawiało radość. Może faktycznie czas się wziąć za porządne blogowanie. Czas wygospodarować sobie – codziennie – chwilę tylko i wyłącznie dla siebie. Porozmawiać z samym sobą, bo chyba zapomniałam to zrobić.

Nie wiem, czy ten kryzys skończy się razem z moimi 26 urodzinami, które są za 5 miesięcy. Może jednak jest coś w tym, że tak naprawdę zatracamy się w dążeniu do ideału. Tym samym stawiamy sobie zbyt wysokie wymagania. Wydaje nam się, że jak pójdziemy do pracy to będziemy bohaterami. Że to nie będzie tylko nastawienie na otrzymanie comiesięcznej pensji. My 25 latkowie chcemy czegoś więcej – chcemy żeby liczono się z naszym zdaniem, chcemy mieć na cokolwiek wpływ. Ale jasne jest, że gdy zaczynamy gdzieś pracę nie od razu będziemy mogli się wykazać.

Tak, jak napisała Zofia Czerwińska w swoim artykule – czujemy się nikim. Też tak czasami mam.

Ale zdarzają mi się też dni, kiedy mam wrażenie, że mogę góry przenosić. I wszystkim życzę tylko takich dni.

Przyszła wiosna. Słońce świeci coraz częściej, dni są dłuższe. A to jakoś zdecydowanie lepiej na mnie wpływa.

Do następnego!


Jedna myśl w temacie “Wymagania, oczekiwania – kryzys 25 latka…

  1. Droga Autorko, Twoich przeżyć i doświadczeń nikt Ci nie odbierze. To był najlepszy czas na wyjazd – tuż po studiach – wtedy jeszcze niczego nie trzeba przerywać (np pracy, związku) a świat stoi otworem. To niestety normalne, że czasem mamy doła i że po powrocie z innego świata ciężko się odnaleźć. Życzę Ci jak najwięcej optymizmu i odkrycia tego co daje Ci szczęście i satysfakcję. Anna

Dodaj odpowiedź do Anna Anuluj pisanie odpowiedzi